piątek, 29 sierpnia 2008

tydzień'

przewidywałem, że poziom w szkole będzie niższy, niż w polsce’ ale amerykanka, hannah, mówi, że nawet jej się nudzi’
miałem nadzieję na lekcje hiszpańskiego dla wymieńców’ nie ma, dyrektor nie widzi potrzeby’ karierę w jorge zaczynam od química’ wprowadzenie do chemii organicznej.. coś, co robiłem dwa i pół roku temu’ i w tym stylu kontynuujemy na pozostałych lekcjach’ pomijam istnienie przedmiotów dziwnych, typu sociología – tłumaczenie sobie, czym jest szkoła, rodzina’ albo innova, na której opracowują plan ulepszenia świata, coś pomiędzy przedsiębiorczościa, a sam nie wiem, czym’ nauczycielka arte (historii sztuki) jest niesamowicie seksowna, codziennie nosi inny set, ale koniecznie set! widać ile wkłada w to wysiłku’ tak bardzo chce się wyróżnić, na pewno ma jakąś schizę’ nauczyciel lógica (filozofia?) ponoć jest gejem, moje imię i nazwisko czyta z taką namiętnością, że jestem skłonny w to uwierzyć’
szok przeżywam na calculo integral’ myślałem ‘pewnie dodają ułamki’, tymczasem w ogóle nie wiem o co chodzi, niby funkcja kwadratowa, ale jakoś inaczej, jakieś dziwne wzory, nie pamiętam, do czego służy pochodna, a oni robią już drugą’ szczęście, nauczyciel nawet dwa plus dwa rozpisuje na tablicy, więc po trzech lekcjach prawie wszystko rozumiem, mimo tego, że tłumaczy po hiszpańsku’
mam mundurek’ nie noszę go tak, jak powinienem, może zacznę później’ w poniedziałki zakładam szare spodnie garniturowe, buty od garnituru, białą koszulę, czerwony krawat, czerwoną swetrową kamizelkę w serek, z granatowymi paskami w pasie, pod szyją, na ramionach, oraz granatową marynarkę pożyczoną od rodziny’
przez większość czasu udaję, że jestem w klasie, słucham muzyki, czytam sinobrodą książkę renaty’ wielogodzinne rozmowy o masochizmie na każdej imprezie są niczym w porównaniu z lekturą’
po pierwszym dniu wróciłem do domu rozentuzjazmowany, bo klasa ciekawa mnie, polski, rozmawiamy na tyle, na ile możemy i jest miło’ jeden wymieniec w jednej klasie, żeby integrować się z mexami’ mam w szkole amerykankę, niemkę leę, od środy francuzkę gaëlle, która przeniosła się z méxico city, bo nie pozwalali jej wychodzić z domu, bo niebezpiecznie’
po obiedzie jadę z bratem do jego szkoły po książkę’ leje deszcz, jedziemy busem - collectivo, integrujemy się z miejscową ludnością’ wysiadamy, idziemy, jesteśmy cali mokrzy’ poznaję jego znajomych’ rock chłopcy, jeden rock chłopiec w rurkach’ idziemy do centrum, słyszę standardowe ‘nie mówi po hiszpańsku, ale zrozumie, jeśli powiesz poprawnie’’ kolega mówi, ja rozumiem’ później pytam, dlaczego nienawidzi emo, skoro sam wygląda jak emo’
w centrum spotykamy dwie niemki i brazylijczyka z wymiany’ odprowadzamy kolegę na bus’
chce, żebym poznał dziewczynę, z którą chce być, spotykamy się pod jej domem, rozmawiamy, tańczymy poloneza'


chodzimy po centrum, spotykamy kolejnych znajomych brata’ fajni punk chłopcy, od razu prowadzą mnie do księgarni ich mamy, żeby mnie przedstawić, mama mówi, żebym przychodził, jak nauczę się hiszpańskiego, pyta, czy znam harry’ego pottera’ kupują mi jakieś dobre tradycyjne meksykańskie słodkie coś z limonki, idę z bratem w stronę busa, spotykam znajomego z mojej klasy’ wracamy pełnym emo busem’
przyjeżdża moja druga walizka, trochę rozpakowuję’ ojciec woła mnie do pokoju jego i mamy, rozmowa o imprezach’ z wymieńcami mogę wszystko, z rotexem też’ jeśli chcę wyjść z kimś z klasy, muszę dostarczyć mu dwa dni wcześniej wszystkie dane teleadresowe osoby, do której idę, wtedy się zastanowi’ nie zawsze będzie pozwalał, a ja mam się nie gniewać’ trochę się gniewam, ale nie przejmuję się, będę przejmował się później’

(mój tata jako prezydent rotary)


we wtorek mówię nauczycielowi od angielskiego, żeby przeniósł mnie do wyższej grupy i pytam, czy ma jakieś angielskie materiały do nauki hiszpańskiego’ cały czas czytam książkę’ mundurek wtorkowy różni się spodniami, granatowe zamiast szarych, ale ja nie zamierzam zmieniać swoich’
o dziewiątej wieczorem jest spotkanie rotary, oficjalne powitanie nas w klubie’ wychodzimy z domu pół godziny po dziewiątej, dojeżdżamy, spotkanie powoli się zaczyna’ mamy się zaprezentować się, wymienić proporczykiem z prezydentką klubu, uśmiechnąć się do zdjęcia’ mówię wszystkie trzy imiona i wszyscy się dziwią’


poczęstunek, pozowane zdjęcia, czekanie na koniec spotkania rotary’ niby coś ustalają, ale cały czas słyszę rozmowę o jedzeniu’

w środę przychodzę do szkoły i dziwię się’ wszyscy w dresach’ mundurek na środę i piątek – dres z logo szkoły, tiszert z logo szkoły, białe adidasy’ przychodzi nasz councelor, mamy zapisać się na zajęcia pozalekcyjne, do wyboru piłki, rysowanie, taniec’ wybieram taniec’ dwa razy w tygodniu po dwie godziny’
dochodzi francuzka, po lekcjach idziemy w czwórkę do centrum, kupujemy brakujące części mundurków, próbujemy kupić mi telefon’ hannah próbuje wytłumaczyć, o co mi chodzi, sprzedawczyni odpowiada, ja rozumiem, tłumaczę hannie, ona mówi do sprzedawczyni, etc. siadamy w kawiarni, lodziarni’ rozmawiam z gaëlle po francusku, próbuję rozmawiać, nie jestem w stanie się wysłowić, co chwile wtrącam hiszpańskie słowa’ wszystkie trzy są w meksyku już około miesiąca’
po południu jadę z bratem do kogoś z rotary, dostarczyć bilet lotniczy, trzysta dolarów emergency, regulamin podpisany przez rodziców’ później jedziemy do znajomego brata’ neo-nazi’ tłumaczę mu, że nic nie wie o hitlerze i udaję, że ja wiem dużo więcej’

czwartek’ udaje mi się podłączyć w domu internet! wystarczyło użyć innego kabla, który moja rodzina posiadała’ umówiłem się na skype, nie muszę iść do kafejki, mogę porozmawiać w domu’ sprawdzam wszystkie nołlajfowe portale, szał, łał’
wieczorem przychodzi ojciec i mówi, że muszę wybrać sobie jedną godzinę dziennie na korzystanie z internetu’ odbiera mi mowę, po chwili ją odzyskuję i mówię, że nie rozumiem’ on powtarza, ja mówię, że rozumiem słowa, nie rozumiem sensu’ słyszę, że inni też chcą korzystać z internetu, odpowiadam, że to żaden problem, można podłączyć parę komputerów jednocześnie’ to nic’ muszę uczyć się dyscypliny’ bo w europie nie ma zasad, tu panuje patriarchat’ przeżywam po prostu szok kulturowy, to normalne, przejdzie mi’ chyba nie jestem osobą najlepiej nadającą się do nauki dyscypliny’ mówię, że wciąż nie rozumiem, że jestem w stanie sam określić, ile czasu przed komputerem potrzebuję’
nie wiem, jak, poprzez to, że nie chcą, żebym był rozczarowany i nieszczęśliwy, przez szok kulturowy, przechodzimy do tematu szkoły’ jestem niezadowolony, bo nic w niej nie robię, nauczyciele udają, że nas nie ma’ on, że tak, że wymieńcy zazwyczaj nie chcą chodzić do szkoły, ale że muszę’ ja, że bardzo chcę chodzić do szkoły, ale do szkoły, w której będę się czegoś uczył, że nie chcę tracić czasu, czy mógłbym, na przykład, iść na uniwersytet’ on, że no tak, mam osiemnaście lat, że nie powinienem być w preparatoria (tu na uniwersytet idzie się mając siedemnaście, osiemnaście lat), że może da się to załatwić, że porozmawiamy z moim councelorem’ rozmowa kończy się tym, że chce, żebym był szczęśliwy, i że podobają mu się rozmowy ze mną’

piątek dniem kryzysu’ siedzę w szkole, patrzę na tych nauczycieli, słyszę po raz kolejny, że mam wyjąć kolczyk’ to nic, że mexy noszą kolczyki w wargach i dresiarskie w łuku brwiowym, mój bardziej rzuca się w oczy’ mam ochotę odegrać catherine tate przed anglistką z jej tragicznym akcentem i z jej ciągłym pytaniem DU JU ANDERRSTEND?, kiedy w dziesięć minut kończę ćwiczenie, które oni robią przez godzinę’ niedobrze mi’
wracam do domu, mówię, że źle się czuję, jestem zmęczony, położę się’ muzyka, która kojarzy się z rzeczami miłymi, których mi brakuje, z przykrymi, które są po prostu przykre’ sm-esy od ludzi, z którymi rozumiem się dobrze’ nie ma ich tutaj i nie ma zrozumienia’ wszystko mnie irytuje, co ja tu robię, bezsensowne zasady, udawanie kogoś, kim nie jestem, abstrakcyjne zasady, prowincja’
nie wytrzymuję, to nie zdarza się często’ chcę być gdzie indziej, uciec, zasnąć, bęc’ zasypiam, śpię’ po dwóch, czy trzech godzinach wstaję’ siadam przed komputerem, ‘nie chcę tu teraz być’, nie jest tak, jak sobie wyobrażałem, rozmawiam ze znajomymi, wylewam frustracje, uspokajam się trochę’ nie jest tak, jak chcę, muszę zmienić to, co jest’

1 komentarz:

Mra pisze...

hmmmm, a nie mozesz zmienic rodziny?